wtorek, 10 grudnia 2013

Rozdział 3

Przypomnienie,....
"..-Ej! nie masz za co przepraszać..-powiedziałam i wzięłam liści, po czym, zaczęłam nim jeździć po jego twarzy.. Zaczął się uśmiechać, i oto mi chodziło. .."

Nie powiedziałam jednak tego najważniejszego-że został mi tylko rok życia-Tak, dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że to tylko rok, 12 miesięcy, 365 dni, 8760 godzin, 525600 minut, a to nie wiele. Dobrze było się komuś wygadać, ale nie sądzę by jeszcze kiedyś się spotkaliśmy. Żeby zdobyć moje zaufanie, trzeba bardzo się na męczyć. Wiele osób poległo i przez to nie mam nikogo komu mogłabym się wygadać.
-Może przejdziemy się po parku, jeżeli to nie problem-zaczął się kłopotać.
-Spoko. -uśmiechnęłam się i skierowałam się w stronę ścieżki. Z początku było trochę... jakby to ująć- nie zręcznie. Tak, nie zręcznie. Ruszyliśmy przed siebie. Wiatr lekko rozwiewał mi włosy.
-Skąd pochodzisz?-spytałam się Nialla, odwracając głowę w jego stronę. Musze przyznać, że ma świetny prawy profil.
-Urodziłem się w Irlandii... To taki kraj, położony nie daleko Anglii. Jego stolicą jest Dublin- zaczął mówić.
-Wiesz co? nie wiedziałam-odpowiedziałam z sarkazmem.
-Naprawdę?-spytał nie dowierzając.
-Żartuje. Byłam tam kilka razy. Mieszkała tam moja kuzynka Victoria.-powiedziałam
Jego wzrok zawiesił się na czymś za mną. Odwróciłam się i zobaczyłam 4 chłopaków.
-Znasz ich?-zwróciłam się do blondyna
-Tak. To moi przyjaciele z zespołu.- uśmiechnął się słodko dosyć. Oczywiście odwzajemniłam.
-Choć. Poznam ich z Tobą.
-Okey.-odpowiedziałam. Po chwili byliśmy już koło nich. Szczerze mówiąc, bałam się trochę.
-Czeeeść! Chłopaki to Vanessa, a to Liam, Louis, Harry i Zayn.-przedstawił nas sobie. Powiedzieliśmy sobie krótkie cześć i atmosfera zrobiła się napięta. Postanowiłam opuścić ich towarzystwo.
-Przepraszam Was, ale muszę już iść, bo obiecałam mamie, że zajmę się bratem. To cześć i dziękuje, że mogłam Was poznać.-powiedziałam i odblokowałam koła wózka po czym obróciłam się o 180 stopni i ruszyłam w stronę domu.
-Cześć!-usłyszałam głos chłopaków. Po chwili ktoś podbiegł do mnie.
-Poczekaj!-usłyszałam, Nialla????
-Tak?
-Mogłabyś mi dać swój numer? -zapytał się.
-Nooo dobrze-powiedziałam z ociąganiem. podałam mu ciąg dziewięciu cyfr.
-Przepraszam za chłopaków.
-Nic się nie stało, ale teraz musze już iść. To cześc-powiedziałam do niego
-cześć, do następnego razu-odkrzyknął

środa, 9 października 2013

Rozdział 2

Dobrze było być znów  w swoim kącie. W prawdzie był nie wielki, ale mi wystarczał.
Wyglądał jak pokój chłopaka, i szczerze mówiąc taki miał być i jak widać wyszedł.  Pod oknem stało biurko i czarny fotel na którym i tak ostatnio rzadko się kręciłam.  Na środku pokoju pod ścianą nośną stało ogromne, niskie łóżko. Było wprost przystosowane do mnie. Szczerze mówiąc wydaje mi się , że nie dotarło do mnie to, że został mi nie cały rok życia.  Muszę jednak przyznać, że wózek zmienił mnie jak i moje życie w którym jak dotąd sama o nim decydowałam, a teraz prawie w połowie zależy ono od innych. Podjechałam do biurka i wzięłam z stamtąd słuchawki oraz iPod i postanowiłam wyjść na świeże powietrze. Przy drzwiach stała mama. Grr,,, zaczyna się.
-Gdzie wychodzisz? To znaczy gdzie wyjeżdżasz...-zaczęła się plątać
-Spokojnie, mamo. Wiem, że jestem chora. Pogodziłam się z tym. Traktuj mnie jak kiedyś, dobrze, mamo?-spytał miło
-Dobrze. Więc kiedy wracasz?
-Długo nie będę. Chciałam się przewietrzyć. Paa.-powiedziałam i wyjechałam z domu. Zatrzymałam się na chwile, by założyć słuchawki, a po chwili w moich uszach brzmiała melodia We own it. Czułam się trochę dziwnie, gdy w pobliżu ludzie się na mnie patrzyli. Trudno, muszę być silna. Po nie tak małym wysiłku( w końcu drugi dzień mam styczność z wózkiem a moje ręce nie były nigdy jakoś silne) dotarłam do mojej ulubionej części parku.
Był to dosyć spory staw, porośnięty po bokach drzewami, które jak na jesień przystało zaczęły zmieniać swą ciemno zieloną barwę, na żółcie i pomarańcze. Koło mnie stała drewniana ławka, a na przeciwległym boku stawu znajdował się średniej wielkości biały zamek. Przeze mnie był nazywanym muzeum. Zawsze lubiłam tutaj przychodzić. Rozmyślałam tu o wszystkim i o niczym. Teraz też tutaj dlatego jestem. W moim życiu się wiele zmieniło, JA się zmieniłam. Jak bardzo chciałabym znów usiąść na tej ławce, z którą mam tyle wspomnień. Trudno, najwyżej się wywrócę. Musze to zrobić. Zdjęłam koc z nóg i rzuciłam na ławkę. Zablokowałam wózek, by nie odjechał. Rękami złożyłam na ziemię nogi, tak nic nie czując. Podparłam się rękami. Zaczęłam się podnosić. Yeah! Udało mi się.Na moją twarz wkradł się uśmiech. Jeszcze trochę. Jedna ręka, druga ręka. Jest! I znów byłam na ławce, znów stałam się tą dziewczyną co byłam kiedyś. Okryłam się kocem. Patrzyłam przed siebie. Nie czułam nic, jedynie promienie słoneczne odbijające się na mojej twarzy.
-Przepraszam.-usłyszałam jakiś męski głos. 
-Tak? Szczerze mówiąc przestraszyłam się trochę.-powiedziałam do nie znajomego, nie patrząc na niego, lecz nadal przed siebie i  się zaśmiałam. Chłopak nadal stał jak wryty w tym samym miejscu.
-No siadaj. Chyba, że nie chcesz lub po prostu się boisz mnie.-rzekłam
-Nie, nie boję się tylko po prostu zapatrzyłem się w ten krajobraz.-powiedział spokojnie, a po chwili usiadł obok mnie.
-Niall jestem.-usłyszałam.
-Vanessa. Miło mi Cię poznać.-rzekłam o obróciłam się w jego stronę. Zobaczyłam na jego twarzy hm.. jakby zaciekawienie?-Jak chcesz coś wiedzieć to pytaj. Śmiało, nie gryzę.-mówiłam ledwie, powstrzymując się od śmiechu, lecz w końcu nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać. Tak to byłam dawna ja.
-Okey. Może opowiedziałabyś mi jak to się stało, ze potrzebujesz wózka. Oczywiście jak nie chcesz to nie odpowiadaj. Po prostu jestem ciekawy, bo nigdy nie wiedziałem osoby która będą w twoim położeniu, byłaby tak zadowolona z życia...
-Odpowiem. To było tak..-i zaczęłam opowiadać mu całą historię.
-Przykro mi.-rzekł ze smutkiem
-Ej! nie masz za co przepraszać..-powiedziałam i wzięłam liści, po czym, zaczęłam nim jeździć po jego twarzy.. Zaczął się uśmiechać, i oto mi chodziło. ..
-

niedziela, 29 września 2013

Cześć. Chciałabym przedstawić Wam logi. Mam nadzieję, że takie złe nie są. :)
1.http://existencepeople.blogspot.com/ (zakończony)
2.http://creatiom.blogspot.com/

środa, 18 września 2013

Rozdział 1

Wszystko zaczęło się 13 października, w dniu moich urodzin.

 Godzina 12:35
Szpital Św. Marii w Londynie
Gabinet dr. Davida Avra

-Dzień dobry Vans - odparł doktor, a przepraszam David, tak prosił na siebie mówić, by nie czuł się taki stary.
-Dzień dobry David - rzekłam ze spokojem, chociaż widziałam zdenerwowanie w oczach Davida
-Hm.. Jak by ci to powiedzieć?-powiedział do siebie jak i zarazem do mnie
-Proszę po prostu mówić-powiedziałam
-To nie jest takie łatwe. Zmieni to Twoje życie o 180 stopni- odpowiedział, unikając moje wzroku.Spojrzałam na niego gniewnie.-Dobrze już powiem. Mam złe wiadomości. Wiemy, dlaczego nie mogłaś poruszać się o własnych siłach. Wykryto u Ciebie stwardnienie rozsiane. -zrobił krótką przerwę po czym mówił dalej.- Niestety bez kosztownej rehabilitacji, z dnia na dzień będzie gorzej. Twoje mięśnie będą powoli zanikać. Przepraszam, że Cie tak straszę, nie powinienem.
-Nic się nie stało. Przynajmniej wiem na czym stoję-po chwili się zaśmiałam-a raczej siedzę-dokończyłam i zaczęłam się śmiać jeszcze głośniej. David był bardzo zdezorientowany, lecz po chwili uśmiech zagościł na jego twarzy.
-Naprawdę przyjęłaś to bardzo spokojnie-powiedział
-A co miałam zrobić? Płakać? Tak to nic nie da.-rzekłam do niego- Ile mi zostało?-tym razem powiedziałam to poważnie
-...-brak odpowiedzi
-Ile mi zostało, proszę powiedz
-Bez rehabilitacji rok. Z nią trudno powiedzieć-zwrócił się do mnie
-Jakieś przeciw skazania?
-Nie. Dużo przebywaj na świeżym powietrzu i dużo ruchu. Nic więcej.
-To wszystko?-spytałam pogodnie
-Oczywiście. Przyjdź na kontrolę za 2 miesiące, dobrze-spytał, również odzyskując dobry humor
-Tak jest kapitanie,- po czym zasalutowałam jak żołnierz i nakręciłam się wózkiem w stronę drzwi, gdzie już czekał David, by mi otworzyć.
-Dziękuje i do zobaczenia za dwa miesiące.-pożegnałam się z nim i wyjechałam na korytarz, gdzie po chwili przybiegła do mnie mama.
- I jak?-spytała się
-Nie jest źle, a jak miało by być? Został mi rok życia na wózku.- zwróciłam się do rodzicielki z uśmiechem
- I ty tak to spokojnie mówisz?-powiedziała lekko oburzona
-Tak. Trudno, stało się nie odstanie. Trzeba pogodzić się z losem-odpowiedziałam i przytuliłam ją. Ruszyłam powoli korytarzem, bo jakieś wielkiej prędkości nie osiągnę. Jechałam, a prawie wszyscy ludzie się na mnie patrzyli. Trudno, trzeba się przyzwyczaić, teraz tak ciągle będzie. Mama pomogła mi wsiąść do samochodu, a sama włożyła mojego przyjaciela( czyt. wózek) do środka. Przemieszczałyśmy się dość ruchliwymi drogami, zbliżając się nie ubłagalnie do celu. Zaczęłam rozmyślać nad swoim dotychczasowym życiem. Miałam wiele pasji, ale teraz o nie których mogę zapomnieć. Na przykład przejażdżki rowerem deskorolka. Zostało mi jedynie rysowanie. Ciekawe jak zareagują teraz ludzie ze szkoły na mój widok. W końcu nie było mnie ponad miesiąc, a teraz przyjeżdżam do szkoły na wózku.
  Nagle samochód się zatrzymał a ja odkryłam, że jesteśmy pod domem. Znowu to samo, mama pomaga mi wsiąść na wózek. Jak się cieszę, że dom nie ma schodów, a swój pokój mam na parterze. Wjeżdżając do  środka przywitał mnie tata oraz starszy brat.
-Sieeeema kochana rodzinko -wykrzyczłam
-Też się stęskniliśmy-utonęłam w wielkim przytulańcu.
-To jak? macie coś do jedzenia?/-spytałam
-Ty, to zawsze o jednym-odrzekł mój brat i ruszyłam za nim do kuchni..
~~~~~~~~~~~~~~~~
Nie wiem czy się wam spodoba. Jeżeli nie to przestanę pisać. Pozdrowienia :P

Prolog

Nie jestem dziewczyną takie jak inne. Może się wydawać, że mam wysokie ego czy coś w tym rodzaju. Nie, to nie to. Mam na imię Vanessa. W tym roku kończę 14 lat. Jestem chora na stwardnienie rowsiane. Od kilku lat jeżdżę na wózku inwalidzkim.  Moja śmierć jest coraz bliżej, ponieważ każdy dzień bez kosztownej rehabilitacji jest dniem straconym, a na nią nas nie stać. Mięśnie zanikają z każdą minioną dobą, czyniąc mnie jeszcze słabszą. Mam wiele marzeń, nie boli mnie to, że umrę wcześniej niż rówieśnicy, ale to, że nie będę miała własnej rodziny. A przede wszystkim to że nie spełnię marzeń. Obecnie oddałabym swoje marzenia, wyłącznie za to, by być zdrową-nie chorować. Niestety się tak nie da.

wtorek, 17 września 2013

Bohaterowie

 Oto nasza główna bohaterka. Ma na imię Vanessa a na nazwisko Grafic. Niedawno skończyła 15 lat. Od urodzenia jest niepełnosprawna częściowo. Ma stwardnienie rowsiane.  Jej rodzina nie mam pieniędzy na kosztowną rehabilitacje przez co z dnia na dzień jest coraz bliżej śmierci. Chciałaby spełnić choć kilka swoich marzeń.

Zapewne wiecie kim oni sa, więc nie będę przedstawiać. A teraz zapraszam na historię Vanessy :)